Mamy 21 wiek. Technika poszła tak do przodu, że ogarnięcie wszystkich apek, technologi i trendów to wyższa szkoła jazdy. Nie mniej jednak dobrze zdajemy egzaminy z algorytmów i współczesności. Jako położna śmiem postawić tezę, że lepiej poradzimy sobie ze skomplikowanym sprzętem niż z naturą. Naturą , którą jest macierzyństwo.
Niedawno internet zalewał się lamentami, że wstrzymano we wszystkich szpitalach porody rodzinne.
Zrozumiałą kwestią było, to że przyszły tata został pozbawiony uczestnictwa w jednym z najważniejszych wydarzeń w jego życiu. Bo chciał być, pilnować, przeciąć pępowinę. Ze strony ciężarnych ujawniła się natomiast panika pod tytułem ,,Jak ja urodzę sama?” Nagle okazało się jak kobiety przestały polegać na samych sobie. Jak stały się niesamodzielne w podejmowaniu decyzji. Jak mało o sobie wiedziały, jak nie wierzyły w siebie. Tak natura wymyśliła, że to kobieta rozwija w sobie życie, to kobieta wydaje je na świat. Czyżby się pomyliła? Czy pandemia miała nagle pokazać niedoskonałości procesów toczących się od czasów Adama i Ewy?
A może wieczne poleganie na aplikacjach 21 wieku w końcu pokazało jak bardzo gubi się instynkt, przeczucia, głos serca?
Rodząca nie mając wyjścia idzie do porodu sama.
Nagle okazuje się, że bez męża na porodówce potrafi skupić się na swoim ciele, zadbać o oddech, relaksację, wyciszenie. Nie martwi się czy przyszły tata nie jest głodny, nie zemdleje. Musi nagle polegać sama na sobie i co się okazuje- doskonale sobie z tym radzi. Nie ma kto jej podać telefonu, w którym jest aplikacja do liczenia skurczy, więc instynktownie skupia się na swoim ciele, odczuwając kiedy przyjdzie napięcie i odpoczywając kiedy go nie ma, zamiast liczyć, porównywać, zestawiać to co w apce by zapisała. Nagle oddech rodzącej staje się swobodny, nie skrępowany – bo nikt nie patrzy, że może to wyglądać głupio. Nagle chętniej chodzi, podejmuje aktywność, bo nikt z boku nie mówi ,,ojej może jeszcze poleż, bo widzę jaka jesteś zmęczona”. I nie chodzi mi o to, że nie lubię facetów przy porodzie- nic z tych rzeczy, ale tak mało jest facetów, par odpowiednio do porodów przygotowanych.
Porody rodzinne w wielu szpitalach nadal są wstrzymane, to samo ze szkołami rodzenia.
Na moje pytanie do rodzącej :,, czy przygotowywała się Pani do porodu?” usłyszałam – ,,to nie wie Pani, że w czasie pandemii wszystkie szkoły rodzenia się pozamykały?” I znowu –
W 21 wieku panuje przekonanie, że bez szkoły rodzenia nie urodzę.
Sama taką prowadzę i wiem, jak jest ważna dla przyszłych rodziców. Ale jeżeli nagle czegoś takiego nie ma to co, to znaczy, że poród przekładamy jak fala zachorowań minie i znów będzie można pójść na spotkania edukacyjne? A dlaczego zapominamy o tym, żeby porozmawiać z mamą, siostrą – nie o fazach porodu czy zwrotach główki w kanale rodnym. Nie studiować położnictwa, ale porozmawiać spokojnie i szczerze -jak radziłaś sobie ze skurczami, co Ci pomagało, na co powinnam się przygotować psychicznie? Rozmów chociażby telefonicznych pandemia nam nie zabrała. Zabrał nam to ogólnie 21 wiek.
To co zaraz napisze może być niewygodne, nie instagramowe…
Uważam, że mało kobiet w dzisiejszych czasach, pomijając koronawirusa jest dobrze przygotowanych i świadomych porodu. Większość chce aby proces narodzin odbył się w dwie godziny, najlepiej w umówionym terminie i przede wszystkim bezboleśnie. Po pierwsze poród musi trwać. Dziecko musi wstawić się odpowiednio do kanału rodnego i w odpowiedni sposób przez niego przejść. Jeśli dzieje się to zbyt szybko pojawiają się komplikacje, sytuacje kiedy pomimo skurczy główka się nie obniża, a jeśli się obniża to nie tak ja trzeba. Dziecko nie jest przesyłką w próżniowej tubie, które u góry się wkłada a na dole wyjmuje. Wszystkie te procesy mają znaczenie na stan zdrowia noworodka, jego adaptowanie się do życia pozamacicznego, ale i na stan zdrowia matki, jak będzie wyglądać krocze, czy nagle nie skończy się cięciem cesarskim.Korporacyjne przyzwyczajenia do robienia wszystkiego na wczoraj w trakcie porodu zupełnie się nie sprawdzi.
I druga sprawa. Żeby urodziło się dziecko, muszą być skurcze, skurcze muszą być silne, a silne skurcze bolą. Współczesna kobieta nie umie radzić sobie z bólem, na złamany paznokieć bierzemy pół apteki. Może generalizuję, może przesadzam.
No ale wiadomo nikt bólu nie lubi. I o ile ból zęba wydaj się bezsensowny o tyle ból w porodzie ma swoje uzasadnienie.
Standardy opieki okołoporodowej mówią, że każda kobieta ma prawo do znieczulenia farmakologicznego. Oczywiście wszystko to ładnie brzmi – w Polsce jest dosłownie parę szpitali, które zapewniają znieczulenie każdej swojej rodzącej. Reszta nie jest w stanie tego zrobić bo brak anestezjologów, bo brak pieniędzy, bo coś… Tylko, że mało kto wie, że podanie znieczulenia nie znosi odczuwania bólu w 100%. On cały czas jest tylko mniejszy. Co robi rodząca? Jest zawiedziona, że dalej coś czuje, dopytuje o kolejną dawkę, martwi się że coś jest nie tak. Zaczynają się dyskusje i rozważania. Nie pomyśli, że czas kiedy nasilenie bólu jest ciut mniejsze może wykorzystać na odpoczynek, na wyrównanie oddechu, na rozluźnienie mięśni. Zamiast zbierać siły na finał, marnuje je na rozmowy dlaczego dalej boli.
Współczesna rodząca na wszystko chce instrukcji obsługi, algorytmu, planu.
Nie inaczej jest ze współczesnymi matkami.
Gdy boli brzuszek to na pewno kolka. Od razu kropelki z Niemiec, zanim dojdą mogą być te polskie. Jak nie pomagają od razu do lekarza. A gdzie tu masaż brzuszka? Wyciszenie? Ukojenie spokojną kąpielą, ciepłą wodą w relaksującej atmosferze? Nie ma.
Ma pół roku i nie siada, rok i nie chodzi – wszystkie konsultacje lekarskie już umówione. Zamiast na spokojnie poczekać, dać dziecku możliwość przewrócenia się prędzej kupimy tonę sprzętów i wydamy kupę kasy zanim damy dziecku rozwinąć się w jego indywidualnym tempie. Kupujemy tony książek o tym, że tak musi być, tak nie może być, tak jest źle. Kierujemy się nakazami, zakazami, tabelkami.
Kupujemy to co modne
-niedrapki – zaburzając w ten sposób rozwój zmysłu dotyku
-leżaczki, bujaczki – utrudniając dziecku obracanie się na boki
-buciki dla noworodka – zaburzając kształtowanie się stópki.
Nie dziwie się, że tyle osób popełnia te błędy. Warto podkreślić, że nieświadomie. W końcu te wszystkie gadżety tak pięknie prezentują się na instagramowych profilach uśmiechniętych dzieci, że każdy by tak chciał.
Ani w czasie ciąży, ani w przebiegu porodu i tym bardziej w wychowywaniu dzieci powinniśmy kompletnie zapomnieć o całej technice a zaufać instynktowi, naturze.
A jak to wygląda w praktyce?
Zupełnie odwrotnie...
9 komentarzy
Jo
8 grudnia, 2020 o 5:11 pm
Dziękuję za ten artykuł. Naprawdę pięknie napisany. Jest w nim sama prawda, trafiła Pani w punkt. Myślę, że zostanę tu na dłużej. Pozdrawiam.
Ania
13 grudnia, 2020 o 9:26 pm
Bardzo dziękuję za miłe słowa i oczywiscie witam w moim gronie
Magdalena
14 lutego, 2021 o 8:07 pm
Zgadzam się w 100%. Współczesny człowiek zapomina o naturze, nie ufa sobie, własnym instynktom, nie słucha siebie. Świat nas zaglusza…. i brak tego wyciszenia.
Świetne przemyślenia, warto nad tym się zastanowić i zmieniać swoje podejście do wielu spraw.
Magdalena
21 marca, 2021 o 12:06 am
Dziękuję!
Jestem przed czwartym porodem, ogarnęły mnie obawy jak sobie poradzę bez męża, ale dzięki temu co Pani napisała czuje się o wiele spokojniejsza. Dziękuję!
Trzeba wierzyć w swoją siłę, bo nikt tak dobrze swojego ciała i tego bólu nie zna jak sama kobieta.
MagdalenaMaria
21 marca, 2021 o 12:07 am
Dziękuję!
Jestem przed czwartym porodem, ogarnęły mnie obawy jak sobie poradzę bez męża, ale dzięki temu co Pani napisała czuje się o wiele spokojniejsza. Dziękuję!
Trzeba wierzyć w swoją siłę, bo nikt tak dobrze swojego ciała i tego bólu nie zna jak sama kobieta.
Sylwia
15 maja, 2021 o 8:09 pm
W 1 ciąży miałam gbs dodatni, poród SN. Nikt po porodzie nie zlecił badań pod tym kątem i obserwacji. Wypuścili nas do domu, 2 dni później wróciłam ze strasznymi bólami, okazało się że mam zapalenie endometrium a synek posocznicę. Przeżyliśmy koszmar, usłyszałam że to moja wina. Teraz jestem w drugiej ciąży i czuję ogromny strach.
B
26 maja, 2021 o 2:08 pm
Ja chce, żeby mój partner widział ile mnie kosztowało wydanie dziecka na świat… Oczywiście, że sobie poradzę z niego. Po co in mi tam potrzebny? Ale niech zobaczy, że to nie zwykle puszczanie bąka…
Poza tym porównanie bólów porodowych że złamanym paznokciem jest troszkę nie na miejscu…
Cały artykuł to generalnie narzekanie.
Ania
15 czerwca, 2021 o 1:37 pm
A czasami lubię sobie ponarzekać
Marla2410
22 listopada, 2021 o 3:16 pm
Wybaczy Pani, ale kompletnie się nie zgodzę. Na szkole rodzenia niczego mnie nie nauczono. Były pierdoly o seksie przyspieszajacym poród i o sytuacjach szybkich porodów. No i jeszcze kłamstwa jak to kobieta może rodzić tak chce. . . . A moj porod to :ma Pani leżeć bo tak, chociaż miałam bole krzyżowe i o wiele lepiej radzilam sobie stojąc. I sorry, z mężem po prostu było raźniej. Chociaż sama czułam że moje skurcze są silne ale krotkie, czyli do niczego. Ale za to po nagłej cesarce miał kto przytulić mojego syna, bo przecież z niewiadomych przyczyn nawet na 5 minut nie położono mi dziecka podczas szycia. I tak to zostawię, bo dzięki temu że byłam wściekła na to jak personel medyczny podszedł do mojego porodu to nie miałam depresji, nie myślałam, że to ja zawiodłam.