0Gdy dowiedziałam się z mężem, że jestem w ciąży po raz pierwszy, bardzo nas ta wiadomość ucieszyła. Miałam nadzieję, że może nie doświadczę tych wszystkich przykrych dolegliwości związanych z ciążą i że uda mi się urodzić dziecko siłami natury. Jednak miało być inaczej.
Jestem pielęgniarka, więc jak większość pielęgniarek pracowałam w więcej niż w jednym miejscu pracy, a nawet w więcej niż w dwóch, bo w trzech. Gdy tylko się dowiedziałam, że serce mojego dziecka bije od razu zwolniłam się z jednego miejsca pracy, aby się nie przeciążać i mieć więcej czasu na odpoczynek. W niedługim czasie praca ponad jeden etat też stała się pracą ponad moje siły. Pierwsze dwa miesiące wszystko było super, w ogóle nie odczuwałam, że jestem w ciąży. Natomiast w trzecim miesiącu ciąży zaczęłam odczuwać mdłości, niektóre potrawy takie jak papryka, którą bardzo lubiłam stały się niejadalne. Mięso, które było dla mnie czymś najsmaczniejszym miało obrzydliwy zapach, nie mogłam gotować, ponieważ nad garnkiem zupy odczuwałam mdłości. Mogłam zjadać tylko wybrane produkty spożywcze, a najlepszą nagrodą i ratunkiem przed mdłościami stała się czekolada truskawkowa, którą mogłam pochłonąć w całości najchętniej odpoczywając w łóżku w dni wolne od pracy.
W trzecim miesiącu ciąży dowiedziałam się, że prawdopodobnie mogę mieć cukrzycę ciążową, po zrobieniu krzywej cukrowej podejrzenia się potwierdziły. I w tym momencie cała ta radość z bycia w ciąży gdzieś znikła. Wieść o cukrzycy była dla mnie czymś strasznym, ponieważ jako pielęgniarka bardzo dużo wiedziałam o tej chorobie i jej konsekwencjach. Bałam się kłucia palców w celu oznaczenia glikemii, nie wiedziałam czy wytrzymam takie bolesne kłucie przez sześć miesięcy ciąży. Oprócz strachu przed leczeniem w trzecim miesiącu pojawiły się u mnie częste wymioty, praktycznie nic nie jadłam, ani nie piłam. Jedynie wieczorami mój organizm pozwalał na przyjęcie suchej kromki chleba i gorzkiej herbaty. Nie wiem jak mi się to udawało, ale dalej pracowałam w takim stanie, czasem w drodze do pracy musiałam się zatrzymać żeby zwymiotować, a czasem miałam dobry dzień i czułam się w miarę dobrze. Diabetolog, u którego zaczęłam leczenie w czwartym miesiącu ciąży na początku zlecił leczenie dietą cukrzycową, które było nie lada wyzwaniem z powodu nudności i wymiotów. W tym miesiącu również postanowiłam iść na zwolnienie chorobowe, ponieważ przy pielęgnacji pacjentów zaczynałam odczuwać bóle podbrzusza, dalsza praca mogła skończyć się źle dla mnie i dziecka. Dopiero, gdy zaczęłam odpoczywać na zwolnieniu lekarskim powoli zaczęły mijać nudności trwały do końca 5 miesiąca. Szybko się okazało również, że w moczu mam dosyć duże stężenie ketonów i musiałam jeść dodatkowy posiłek o godzinie 21 po ostatniej glikemii, co było dla mnie czymś bardzo trudnym, ponieważ mój ostatni posiłek nigdy nie był jedzony przeze mnie później niż o 19 lub 20, jadłam na siłę. Niestety okazało się, że samo leczenie dietetyczne nie wystarczy i musiałam zacząć przyjmować insulinę na noc o godzinie 21. Zaczynając od jednej jednostki z biegiem czasu musiałam zwiększać dawki. Życie z cukrzycą było trudne, w towarzystwie czułam się niekomfortowo, gdy musiałam wykonywać ciągle pomiary cukru we krwi, pilnować posiłków, na nic nie mogłam sobie pozwolić spoza diety, musiałam wracać do domu na insulinę nocną ponieważ krępowało mnie kłucie brzucha przy ludziach. Miałam ciągłe wyrzuty sumienia, ponieważ albo miałam na czczo za wysoki cukier, albo miała rano w moczu ketony, lub i ketony i cukier były na nie odpowiednim poziomie, przy tym szybko nabierałam nadmierne kilogramy i nie byłam w stanie nad tym zapanować, to była bardzo nie równa rozgrywka.
Kolejną niedogodnością w ciąży, która zaczęła się w ósmym miesiącu była zgaga, przez którą budziłam się w nocy z uczuciem palenia w gardle. Żeby móc spać musiałam przyjmować środki na zgagę. Najgorsze było to, że wszystkie leki na zgagę, które mogą przyjmować ciężarne w swoim składzie miały cukier i tu się zaczynało błędne koło, nie wiedziałam czy lepiej nie spać i mieć zgagę czy lepiej brać Reenie i mieć podwyższony cukier na czczo, ale gdy źle spałam w nocy to cukier tez skakał. Jednej nocy po zastosowaniu leku na zgagę treść żołądkowa tak się cofnęła, że obudziłam się krztusząc, po tych przeżyciach do końca ciąży spałam na półsiedząca.
Pod koniec ciąży przyjmowałam już 12 jednostek insuliny, natomiast w ostatnim tygodniu doszłam do 16 jednostek. Całą ciążą powtarzałam lekarzowi, że chcę urodzić naturalnie, ponieważ wiedziałam jak bardzo poważne mogą być powikłania cięcia cesarskiego. Dziecko było małe miało mieć coś ponad 3000g.
Z powodu cukrzycy lekarz zdecydował, że musi zostać u mnie zastosowana indukcja porodu. Trzy dni przed terminem porodu zgłosiłam się na blok porodowy do szpitala powiatowego,wraz z moim mężem w celu otrzymania indukcji w postaci wlewu dożylnego z oxytocyną. Zostałam podpięta do KTG i otrzymałam pierwszą dawkę. W ciągu kilku godzin podłączenia do KTG pojawił się może jeden skurcz albo dwa. Zostałam przeniesiona na oddział. Zadecydowano, że do indukcji dojdzie w dniu terminu porodu.
W dniu planowanej indukcji porodu około 7 rano przeniesiono mnie na blok porodowy. Tam od razu lewatywa, po lewatywie mogłam wziąć prysznic. Na łóżku porodowym założono mi wenflon i zaczęło się toczenie oxytocyny. Skurcze zaczęły występować w lekkim natężeniu. Z czasem przepływ oxytocyny zaczął być zwiększany, skurcze się zaczęły pojawiać regularnie, co jakieś trzy minuty o niewielkim natężeniu. Po kilku godzinach leżenia na plecach podłączona do KTG pani położna pozwoliła mi iść pod prysznic. Zadzwoniłam do męża, aby mi towarzyszył (nie wiem czy bez niego bym to wszystko zniosła). Po powrocie zostałam zbadana rozwarcie miałam 2 cm, lekarz zlecił założenie cewnika foleya jako kolejną metodę indukcji. Okazało się, że skurcze zanikły, więc z powrotem na łóżko z tym foleyem pod KTG i zwiększenie przepływu oxytocyny. Ból zaczął bardzo szybko narastać, skurcze występowały, co około 3 minuty, mniej więcej regularne. W między czasie wymiotowałam. Chodzenie do toalety z tym wiszącym foleyem to było coś okropnego. I tak do około 20, po czym cewnik wypadł. Zbadano mnie (badanie było bardzo bolesne) było 4 cm rozwarcia, lekarz przebił pęcherz płodowy i wody płodowe zaczęły wypływać. Oxytocyna dalej szła dożylnie w coraz większym przepływie. Okołogodziny 22 brak postępów dalej 4 cm, skurcze zaczęły występować coraz rzadziej, ale bolało mnie wszystko byłam już wyczerpana całym tym porodem, lekarz się zlitował i zaproponował mi znieczulenie podpajeczynówkowe, bez wahania podpisałam zgodę. Zespół anestezjologów po chwili się pojawił i zostałam znieczulona, w momencie wkłucia miałam tętno 160 uderzeń na minutę, co ich bardzo zaniepokoiło, na szczęście spadło do moich pomiarów tętna około 110 u/min z czasu trwania całej ciąży. Po znieczuleniu poczułam ogromną senność spałam około godziny a może nawet i dłużej. O 24 lekarz wykonał badanie, brak postępów stwierdził dystocję, skurcze pojawiały się rzadziej, nie regularnie mimo podaży oksytocyny. Lekarz zadecydował, że konieczne jest wykonanie cięcia cesarskiego. Byłam ogromnie wdzięczna, że to się wreszcie skończy. O godzinie 0.33 moje dziecko było już na świecie, widziałam je tylko przez kilka sekund.Żałuję, że nie umożliwiono mojemu mężowi kangurowania dziecka, z powodu braku miejsca w Sali pooperacyjnej. Córeczka ważyła 3200g. W skali APGAR otrzymała 10 pkt. Do piersi przystawiono mi je dopiero po przywiezieniu na oddział po około dwóch godzinach od cięcia.
W czasie tego porodu wiele moich praw, jako rodzącej zostało pogwałconych, zostałam ich pozbawiona. Trauma i moja bezsilność w czasie tych przeżyć pozostanie ze mną do końca życia.
Zaskakujący był dla mnie również ból rany pooperacyjny, przez pierwszy tydzień wstawałam z łóżka ze łzami w oczach, w czasie brania prysznica rana mnie nie wyobrażalnie piekła. Tyle, co zażyłam leków przeciwbólowo, żeby móc opiekować się moją córką chyba bym nie zliczyła. Karmiłam piersią, więc środki, jakie mogłam zażyć były bardzo ograniczone. Bez wizyty u lekarza się nie obyło, rana była w porządku, niektórych tak podobno bardzo boli. W dodatku musiałam podawać sobie zastrzyki przeciw zakrzepowe, które bolały bardziej niż insulina. Około 10 tygodni zajął mi powrót do stanu zdrowia, w którym przestałam się bać, że jakikolwiek wysiłek fizyczny może spowodować u mnie jakieś powikłania. Długo czułam się bardzo ograniczona fizycznie dopiero teraz po dziewięciu miesiącach od porodu zaczynam się czuć zdrowa i wreszcie odzyskałam determinację do odzyskania figury sprzed ciąży.
@pielegniarka.na.ig
8 komentarzy
Anna
16 lutego, 2020 o 7:09 pm
Witam, jestem mamą dwóch córeczek i jestem w ciąży. To już moja trzecia cukrzyca ciążowa, i znowu nie wystarczyła dieta i samokontrola glikemii. Biorę po raz kolejny insulinę i na dzień i na noc. I za każdym razem miałam obawy czy zdołam się ukłuć, ale jest coś takiego w nas że wiemy cze tak trzeba dla dobra nas i naszyć dzieci. I tak już od grudnia stały plan dnia pomiar cukru po godzinie po każdym posiłku i trzy razy insulina dzienna i insulina na noc i tak do maja. Fajnie jest przeczytać informacje zwierzenia innych kobiet. To bardzo pomaga. Pozdrawiam.
Ania
16 lutego, 2020 o 9:42 pm
Bardzo się cieszę, że artykuł może komuś pomóc. Mam z cukrzycą jest naprawdę wiele i każda boi się na początku igły. Cóż w tym przyjemnego. Przezwyciężamy starych dla dzieci, ale same trzęsiemy się jak galareta
Joanna
16 lutego, 2020 o 10:54 pm
Mi igła się odbijała od uda mimo że jestem położną 😀
Ania
17 lutego, 2020 o 2:14 pm
Tak kłuć kogoś a siebie…
Małgosia
25 marca, 2020 o 10:02 am
Dziękuję za artykuł. Również mam cukrzycę ciążową, już prawie na finiszu-termin porodu za miesiąc i właśnie teraz zaczęły się wariacje z cukrem na czczo, należało zwiększyć nocną dawkę insuliny. Obawiam się porodu, ponieważ oprócz tego schorzenia dochodzą ograniczenia związane z epidemią-brak porodów rodzinnych, zakaz odwiedzin. Pozdrawiam wszystkie przyszłe słodkie mamy w tym niewdzięcznym czasie!
Ania
25 marca, 2020 o 9:32 pm
Do usług, chociaż wolałabym żeby nikomu ten temat się nie przydał
Martyna
11 września, 2021 o 10:34 pm
Miałam podobną historię z porodem przy cukrzycy ciążowej. U mnie szybciej się to skończyło, bo do braku postępu doszło słabnące tętno dziecka – o 10 byłam na porodówce (sączenie wód) a o 18 cesarka. Mnie ciągle spadał cukier. Zauważyłam zależność – niski cukier i zanikające skurcze. Po glukozie coś coś ruszało, ale sorry – przy okresie miewałam większe bóle. Teraz druga ciąża. Prowadząca mnie pyta jak chcę rodzić. Naturalnie, ale po ostatniej historii i przy kolejnej cukrzycy ciążowej, to ja już niczego nie jestem pewna.
Malwina
20 września, 2022 o 9:31 am
Trafiłam przypadkiem, po haśle cukrzyca ciążowa a zgaga. 35+4 a mnie dopadł covid. Cukrzyca stwierdzona w 9 tygodniu, a od 12 tygodnia 2j. Insuliny. Trzymałam się super, od 34 tygodnia moglam schodzić z dawki 13j. Covid wszsytko zepsuł, w ciągu 4 dni jednostki zwiększyłam do 23, bo cukier rano byl na poziomie 100-120. Covid minął a pojawiła się nocna zgaga, która niestety zawyża cukier na czczo. Diabetolog ciśnie, a ja już sama nie wiem co robić, wiem jakie mogą być powikłania i czuję się strasznie nie fair, bo te kilka miesięcy ciąży wyniki mialam idealne. Dodatkowo miałam podobne odczucia do Pani po diagnozie. Życie towarzyskie przestało dla mnie istnieć, nikt nie rozumiał wyrzutów sumienia, gdy na spotkaniu musiałam zjeść coś „niedozwolonego” bo nie zabrałam dla siebie jedzenia, a był czas na posiłek i odczuwałam głód, a nikt specjalnie dla mnie nie kupował produktów z diety cukrzycowej. Naprawdę dramat. Teraz tylko czekać na badanie wymiarów i na rozwiązanie….